Wakacje spędzone w dalszej podróży to idealny moment na odkrywanie architektury. Czas na weryfikację wyobrażeń o najnowszych realizacjach z rzeczywistością i eksplorowanie nieznanych wcześniej obiektów. Można mieć wrażenie, że cześć gmachów wznoszona jest z wielkim trudem właśnie z myślą o turystach, którzy zazwyczaj jednorazowo pojawiają się u podnóża ich murów, zadzierają głowy i relatywnie od niedawna utrwalają obraz architektonicznego zjawiska w technice fotografii cyfrowej. Takim właśnie zjawiskiem jest Elbphilharmonie, która skłoniła mnie do zboczenia z trasy i zajrzenia do portowego Hamburga. Gmach jest osobliwy z wielu względów. Posiada wyjątkowo nieszablonową konstrukcję dachu i niespotykane elewacje w systemie obiektowym wykonane na bazie giętego, drukowanego szkła. Inwestycja była w istocie przebudową wraz nadbudową magazynowego, portowego gmaszyska o wyjątkowo surowej formie. Początkowo koszty tego zamierzenia inwestycyjnego miały nie przekroczyć 100mln euro. W efekcie budowa pochłonęła 866mln euro. Wskaźnik 120 000m2 powierzchni obiektu (zakładam, że prawidłowy) wiele mówi o potencjalnych koszach budowy, miedzy innymi to, że planowany budżet był zupełnie nierealny. Co uda się zbudować w cenie rzędu 800 euro za 1m2? Przekładając to na relacje polskie zakładam nakłady ok. 1600 PLN/m2, z całą pewnością nie będzie to wielkopowierzchniowy, wysokościowy gmach, do którego opracowano specjalne procesy technologiczne nie stosowane nigdy wcześniej. Nie mniej jako turysta jestem wdzięczna za możliwość wjechania najdłuższymi schodami ruchomymi na przepiękny oszklony giętymi taflami taras na kondygnacji odcinającej ceglaną bryłę dawnego magazynu od nowej, szklanej korony, po pobraniu darmowego biletu w kasie. Z żalem stwierdziłam widoczne oszczędności w części pomieszczeń pomocniczych, budżet inwestycji rozrósł się, jednak na niektóre elementy zabrakło już pieniędzy. Zgodnie z planem podróży dokonałam inspekcji budynku mieszkalnego BIQ o którym było niesłychanie głośno w roku 2014. Budynek mieszkalny wielorodzinny został wyposażony w fasadę bioaktywną. Moduły fasady wypełnione zielonym płynem, skolonizowanym przez algi prezentowane były na wiodących imprezach targowych, inwestycja zdobyła wiele nagród, pojawiły się rozliczne publikacje wyjaśniające zasadę działania fasady. Jednak żadne medialne doniesienia czy targowe eksponaty nie są w stanie zastąpić żywego, bezpośredniego kontaktu z obiektem. Moje niemałe zaskoczenie wywołały dźwięki jakie generuje fasada, przedziwny, niemiarowy i całkiem głośny bulgot, nikt nie pisał o tym niepożądanym zjawisku albo tekstowa informacja o hałasie jest mało ekspresyjna. Na szczęście odpowiednio nasłonecznione są tylko dwie fasady i w nich mnożą się algi, mieszkańcy mogą udać się do oddalonych od nich pomieszczeń. Fasada bioaktywna od początku traktowana była jako eksperyment, potwierdzam, że w roku 2019 eksperyment trwa nadal. W Hamburgu pożegnał mnie uprzejmy recepcjonista, który rutynowo zapytał jak się Pani podobał pobyt. W odpowiedzi usłyszał przydługi wykład na temat osobliwości hamburskiej filharmonii i sumy wyłożonej na jej realizację. Spojrzał na mnie smutno i powiedział, czy wie Pani, że fundusze na jej budowę pochodziły z naszych miejskich podatków? Odwzajemniłam się spostrzeżeniem, że w tej cenie mieszkańcy Hamburga otrzymali przepiękny hol spacerowy z oszołamiającym widokiem na Hamburg. Recepcjonista westchnął, być może w kontemplowaniu przestrzeni jego miasta poprzez zjawiskowe gięte szklane tafle przeszkadza mu tłum turystów. Znaczną część podróży po nudnawych niemieckich autostradach zajęło mnie i mojemu towarzyszowi po fachu wyliczanie, czy rzeczywiście gmach Elbphilharmonie mógł kosztować 866mln euro. Niemieckie miasta utrzymujące się z wysokiego podatku katastralnego mogą sobie pozwolić na tego typu kosztowne ekstrawagancje i nie mniej kosztowne ich utrzymanie, prawdopodobnie większość mieszkańców wolałoby jednak coś znacznie skromniejszego i niższe podatki.
Moim szczególnym hobby jest wracanie po latach na to samo miejsce, zwłaszcza do lokalizacji słynnych ikon architektury i sprawdzanie jak obchodzi się z nimi ząb czasu. Muszę przyznać, że najbardziej interesują mnie skrajności, równie ciekawe jest odkrycie widocznej degradacji, oczywistych trudności z eksploatacją budynku jak i obejrzenie fascynującego obiektu, który utrzymywany jest w nienagannym stanie technicznym. Do Parku de la Villette w XIX dzielnicy Paryża wracam po 25 latach. Pierwsze spotkanie z tym założeniem architektonicznym miało miejsce na początku lat dziewięćdziesiątych. Dziś zabudowa parku przekroczyła wiek 30 lat czyli graniczny okres dla nowoczesnej architektury po którym należy spodziewać się konieczności wymiany wielu elementów. Być może słynnych obiektów nie cechuje nienaganny stan techniczny jednak nadal sama idea rewitalizacji i ultranowoczesna zabudowa robią olbrzymie wrażenie. Powłoka Geody wykonana z trójkątów sferycznych z polerowanej stali nierdzewnej mocowanych do stalowej, rurowej geodezyjnej podkonstrukcji błyszczy prawdopodobnie równie pięknie jak w maju 1985 gdy po raz pierwszy można było oficjalnie przejrzeć się w jej lustrzanej powierzchni. Administratorzy od dawna mają problemy z wygenerowaniem bujnej roślinności w oranżeriach gmachu muzeum Cite des Sciences et de l’Industrie, jednak same ściany osłonowe o przełomowej konstrukcji całoszklanej, w której wykorzystano konstrukcyjne właściwości szkła prezentują się znakomicie, pomijając pewne trudności z utrzymaniem przejrzystości szkła. W parku niedawno pojawił się jeszcze jeden obiekt zrealizowany w 2015r – Philharmonie de Paris, patrząc na metaliczne, powyginane, poprzeplatane i mieniące się fasady tego gmachu, mając na uwadze równie bujne kształty filharmonii w Hamburgu można mieć wrażenie, że oto ożył w architekturze styl barokowy, który z pewnością przeminie i wróci za jakiś czas w kolejnej odsłonie.